Anastazja poszła do Leny. Wahała się co do tego, czy zapukać czy nie. Oczy jej się 'zaszkliły'. Nie miała wyjścia. Zapukała.
- Co będzie to będzie. - pomyślała.
Otworzyła mama Leny.
- Anastazja? A co ty tu robisz? - uśmiechnęła się miło do dziewczyny.
- Czy mogę się u państwa zatrzymać na kilka dni?
- Tak oczywiście. Wejdź. Wytłumaczysz mi co się stało.
Ant opowiedziała rodzinie Leny wszystko od początku do końca. Mamie Leny - Pani Monice - w oczach stanęły łzy, gdy usłyszała historię młodej dziewczyny.
- Możesz tu zostać ile chcesz. Zawsze się tu znajdzie miejsce dla ciebie.
Żadna z dziewczyn nie wiedziała, że mama Anastazji była siostrą mamy Leny. Kobiety nie miały ze sobą zbyt dobrych stosunków. Pani Monika zawsze tłumaczyła swojej siostrze, że mąż jakiego sobie wybrała nie jest dobrym człowiekiem. Ona nie chciała w to wierzyć, a raczej unikała bolesnej prawdy. Niedługo przed śmiercią pani Magdaleny siostry bardzo się pokłóciły. Obie przysięgły sobie, że już nigdy w życiu się do siebie nie odezwą. Gdy pani Magdalena leżała na na łożu śmierci kazała szybko zadzwonić po swoją siostrę. Dała jej list, który zawierał wszystko co chciałaby przekazać swojej córce. Mama Leny nadal ma go przy sobie i ma go wręczyć Anastazji na jej 18. urodziny.
Dochodziła godzina 8 rano. Właśnie obudziła się Lena. Wyszła ze swojego pokoju w swojej różowej piżamce i kapciach kotkach. Kierowała się w stronę salonu, gdzie siedziała mama dziewczyny wraz z jej koleżanką.
- Poczekaj Anastazja na mnie w kuchni. Ja tylko porozmawiam chwilkę z Leną. - powiedziała cicho mama Leny,
- Dobrze. - przytaknęła.
Matka złapała szybko Lenę w drodze, zanim ta zdążyła wejść do salonu.
- Cześć córeczko :) Mam nadzieję, że dobrze spałaś. Mogę chwilę z tobą porozmawiać? - zapytała się miło swojej córki.
- Tak mamusiu. Czy coś się stało? Słyszałam jakieś głosy. - odpowiedziała Lenia jeszcze bardzo zaspanym głosem.
- Nic poważnego. Chciałam ci tylko powiedzieć....
- Co się stało?! - Lena przerwała mamie w połowie zdania.
Weszła szybko do salonu, że nawet mama nie zdołała jej zatrzymać. Rozejrzała się dookoła. Zdziwiła się, że nikogo nie było. Weszła więc do kuchni, do której wejść można było z salonu. Zobaczyła tam Anastazję. Była naprawdę bardzo zdziwiona.
- Ant?! Co ty tu robisz?! - zdenerwowała się, gdyż bardzo wcześnie wstała ( według niej wstawanie o 8 rano to zbyt wcześnie jak na ferie) i do tego w swojej kuchni zobaczyła dziewczynę, która ostatnio w ogóle się do niej nie odzywała, a nawet rzuciła kilkoma wyzwiskami.
- Ja... ja...
- Ona zostanie u nas na kilka dni. Nie ma gdzie się podziać. Niedługo spakuje się i przeniosą ją do domu dziecka. Pozwoliłam jej zostać u nas na kilka dni - za Anastazję dokończyła mama Leny.
- Jak to?! Ona u nas?! I że gdzie ona będzie spać?! - Lena dalej była zdenerwowana i mówiła zaspanym głosem.
- Tak zostanie u nas, To nie jest jakaś obca osoba, więc możemy ją przenocować. Może spać na materacu u ciebie w pokoju. I lepiej idź już do łazienki, bo z porannego przywitania już nic nie będzie, - stanowczo, lecz nadal miło odpowiedziała córce.
Lena udała się do łazienki. Trochę się ogarnęła i wyszła z łazienki, Poszła prosto do swojego pokoju nie zwracając uwagi na innych. Pani Monika w końcu chciała powiedzieć prawdę swojej córce, że tak naprawdę Anastazja jest ich rodziną i że zamierza ją adoptować, ale nadal się bała.
Zrobiła więc coś do jedzenia całej rodzinie. Na śniadanie nie przyszła tylko Lena. Po skończeniu wszyscy domownicy odeszli od stołu. Pięcioletni brat Leny zaprowadził do swojego pokoju Anastazję, żeby pokazać jej swoje zabawki. Pani Monika zrobiła kanapki i zaniosła je do pokoju Leny. Serce strasznie jej biło, ale uznała, że jak najszybciej musi powiedzieć prawdę swojemu najstarszemu dziecku.
- Lena czy mogę z tobą porozmawiać?- zapytała z zadziwiającym spokojem.
- O hah... widzę że masz mi coś ciekawego do powiedzenia. A to nowość, - odpowiedziała Lena z pogardą. - A więc co masz mi takiego do powiedzenia??
- Uhh.... może zacznę od początku...
- No tak by było najlepiej - uśmiechnęła się do mamy Lena.|
- No więc tak......
czwartek, 12 marca 2015
niedziela, 1 marca 2015
"Przeszkody" Episode #2 "Anastazja" c.d./1
- Proszę, chcę go tylko zobaczyć.
- No dobrze. Poczekaj na mnie przed łazienką. Ja zaraz wrócę.
- Ok.
***
- Dobra jestem. Chodź za mną.
Lena i Anastazja poszły do Adama. Adam właśnie spał. Obie nie chciały go budzić, bo wiedzą ile przeszedł.
- Ojeju! Ale biedaczek. Szkoda mi go. Gdy tylko dowiedziałam się o wypadku od razu musiałam tu przybiec. Cały blok o tym mówi ostatnio. - wyszeptała Ant do Leny.
Jej wizyta nie trwała długo. Zaraz przyszedł lekarz i kazał wszystkim wyjść, więc Lena i Anastazja wróciły do swojego bloku razem.
- Dlaczego się na mnie obraziłaś? - długą ciszę przerwała Lena swoim pytaniem.
- Ja... nieważne. Mam swój powód! - bezczelnie odpowiedziała Ant.
- Ale nie musisz od razu na mnie krzyczeć. Kiedyś się przyjaźniłyśmy. Ostatnio nagle się do mnie przestałaś odzywać.
- Nie chce o tym gadać dobra? - szybko przerwała trudny dla dziewczyny temat. Nie chciała od razu wszystkiego mówić Lenie.
- No spoko. - niechętnie odpowiedziała Lena.
I powoli wróciły w ciszy do swojego bloku. Anastazja od razu jak przyszła do pokoju zaczęła płakać. Żałowała, że nie powiedziała prawdy Lenie. Około piątej rano do jej mieszkania zapukała policja. Dziewczyna poszła otworzyć drzwi. Była w piżamie. Otworzyła drzwi i nagle jej mina z zaspanej zmieniła się na baardzo zdziwioną.
- Dzie... dzie... dzień dobry. - próbowała z siebie wydusić dziewczyna.
- Dzień dobry. Przyszliśmy tutaj z komisariatu. Czy ty jesteś Anastazja Gałęcka?
- Tak. Tak to ja. Czy coś się stało?
- Złapaliśmy twojego ojca na przewożeniu dużej ilości narkotyków. Wkrótce będzie miał proces. Przyszliśmy tu, aby przeszukać mieszkanie w celu znalezienia jakiś narkotyków. Wiesz coś o tym?
- Ja? Ja ja nic nie wiem. To interes mojego ojca.
Wtem wtargnęli do
- A czy ojciec był wobec ciebie agresywny? - policjanci próbowali dowiedzieć się od dziewczyny jak najwięcej.
- Nie. On nigdy nie był agresywny wobec mnie. - skłamała dziewczyna nie chcąc robić więcej kłopotów ojcu.
Policjanci jakby nie zwracali na to uwagi i poszli przeszukać dom. Dziewczyna odetchnęła z ulgą, że w końcu dali jej spokój i poszli robić to, po co tu właściwie przyszli. Usiadła w salonie na kanapie i czekała aż służba wykona swoją pracę,
- No no. Twój ojciec będzie miał jeszcze większe kłopoty.
- Dużo tego znaleźliście? - zapytała zaniepokojona.
- Sporo. Dłuuugo posiedzi sobie w więzieniu.
- Więzieniu?! A co ze mną?!
- Nie jesteś jeszcze pełnoletnia, więc zapewne zabiorą cię do domu dziecka.
- Domu dziecka?! Ale jak to?!
- Podziękuj za to swojemu ojcu. A teraz możesz zadzwonić po jakąś rodzinę?
- Ja nie mam rodziny. Jedyną rodziną dla mnie był mój tata.
- To może jakaś przyjaciółka?
- Ta.. tak dobrze.
- A możemy jej adres?
- Mieszka tutaj. Dwa piętra wyżej. W mieszkaniu nr. 42.
Dziewczyna poszła się przebrać i spakować rzeczy. Policjanci czekali na nią za drzwiami. Musieli zabezpieczyć mieszkanie.
Po wyjściu z mieszkania policjanci zabrali klucze, a Anastazja poszła do Leny.
- No dobrze. Poczekaj na mnie przed łazienką. Ja zaraz wrócę.
- Ok.
***
- Dobra jestem. Chodź za mną.
Lena i Anastazja poszły do Adama. Adam właśnie spał. Obie nie chciały go budzić, bo wiedzą ile przeszedł.
- Ojeju! Ale biedaczek. Szkoda mi go. Gdy tylko dowiedziałam się o wypadku od razu musiałam tu przybiec. Cały blok o tym mówi ostatnio. - wyszeptała Ant do Leny.
Jej wizyta nie trwała długo. Zaraz przyszedł lekarz i kazał wszystkim wyjść, więc Lena i Anastazja wróciły do swojego bloku razem.
- Dlaczego się na mnie obraziłaś? - długą ciszę przerwała Lena swoim pytaniem.
- Ja... nieważne. Mam swój powód! - bezczelnie odpowiedziała Ant.
- Ale nie musisz od razu na mnie krzyczeć. Kiedyś się przyjaźniłyśmy. Ostatnio nagle się do mnie przestałaś odzywać.
- Nie chce o tym gadać dobra? - szybko przerwała trudny dla dziewczyny temat. Nie chciała od razu wszystkiego mówić Lenie.
- No spoko. - niechętnie odpowiedziała Lena.
I powoli wróciły w ciszy do swojego bloku. Anastazja od razu jak przyszła do pokoju zaczęła płakać. Żałowała, że nie powiedziała prawdy Lenie. Około piątej rano do jej mieszkania zapukała policja. Dziewczyna poszła otworzyć drzwi. Była w piżamie. Otworzyła drzwi i nagle jej mina z zaspanej zmieniła się na baardzo zdziwioną.
- Dzie... dzie... dzień dobry. - próbowała z siebie wydusić dziewczyna.
- Dzień dobry. Przyszliśmy tutaj z komisariatu. Czy ty jesteś Anastazja Gałęcka?
- Tak. Tak to ja. Czy coś się stało?
- Złapaliśmy twojego ojca na przewożeniu dużej ilości narkotyków. Wkrótce będzie miał proces. Przyszliśmy tu, aby przeszukać mieszkanie w celu znalezienia jakiś narkotyków. Wiesz coś o tym?
- Ja? Ja ja nic nie wiem. To interes mojego ojca.
Wtem wtargnęli do
- A czy ojciec był wobec ciebie agresywny? - policjanci próbowali dowiedzieć się od dziewczyny jak najwięcej.
- Nie. On nigdy nie był agresywny wobec mnie. - skłamała dziewczyna nie chcąc robić więcej kłopotów ojcu.
Policjanci jakby nie zwracali na to uwagi i poszli przeszukać dom. Dziewczyna odetchnęła z ulgą, że w końcu dali jej spokój i poszli robić to, po co tu właściwie przyszli. Usiadła w salonie na kanapie i czekała aż służba wykona swoją pracę,
- No no. Twój ojciec będzie miał jeszcze większe kłopoty.
- Dużo tego znaleźliście? - zapytała zaniepokojona.
- Sporo. Dłuuugo posiedzi sobie w więzieniu.
- Więzieniu?! A co ze mną?!
- Nie jesteś jeszcze pełnoletnia, więc zapewne zabiorą cię do domu dziecka.
- Domu dziecka?! Ale jak to?!
- Podziękuj za to swojemu ojcu. A teraz możesz zadzwonić po jakąś rodzinę?
- Ja nie mam rodziny. Jedyną rodziną dla mnie był mój tata.
- To może jakaś przyjaciółka?
- Ta.. tak dobrze.
- A możemy jej adres?
- Mieszka tutaj. Dwa piętra wyżej. W mieszkaniu nr. 42.
Dziewczyna poszła się przebrać i spakować rzeczy. Policjanci czekali na nią za drzwiami. Musieli zabezpieczyć mieszkanie.
Po wyjściu z mieszkania policjanci zabrali klucze, a Anastazja poszła do Leny.
Subskrybuj:
Posty (Atom)