- Gdzie ty byłaś?! - powtórzyła już któryś raz opiekunka.
Słowa wciąż nie docierały do Ant. Rozpływały się gdzieś w przestrzeni. Słyszała tylko swoje szybko bijące serce.
- Ja..... byłam się przewietrzyć. Źle się poczułam.
- Na pewno tylko o to chodzi?
- Tak tak. A o co niby?
- Nie nic. Dobrze niech ci będzie.
Anastazja szybko się odwróciła i pobiegła na górę do swojego pokoju.
Te ostatnie dwa tygodnie mijały spokojnie. Anastazja postanowiła na razie nigdzie nie wychodzić bez wiedzy opiekunów, żeby nie robić sobie kłopotów. Często rozmawiała z Alexem przez telefon, jednak wolała na razie się skupić na zaprzyjaźnieniu się z współlokatorami, który jak się okazało są bardzo mili.
Za to Lena przez ten cały czas dzień w dzień ulegając namowom Adama spotykała się z nim. Zrozumiała, że mogła mu dać szansę o wiele wcześniej.
Nikt nic nadal nie wie o zaginięciu państwa Wierzbickich... nikt oprócz Julii, która jak się zdawało ma z tym najwięcej wspólnego. Dziwnym trafem nawet policja nie zajęła się tą sprawą uznając poszukiwania za zbędne zaraz po naprawdę krótkiej rozmowie z Julką.
***
Pukanie do drzwi obudziło Lenę, która jak zawsze w sobotę wolała dłużej pospać.
- Córeczko wstawaj już. Zaraz przyjdzie projektantka i zobaczymy co da się zrobić z twoim pokojem, żeby wyglądał bardziej dziewczęco i pomieścił dwie osoby.
- Ale mamo... przecież ten pokój nie jest jakiś mega mały. Wręcz przeciwnie jest spory, ale dobrze. Sama myślałam nad odświeżeniem go.
- Cudownie! No już, już! Zbieraj się. Masz dokładnie piętnaście minut.
- Ehh... dobra. - powiedziała od nie chcenia i poderwała się z łóżka. Poszła pod prysznic. Po szybkim obmyciu swojego ciała i włosów wytarła się i ubrała świeże ciuchy. Były to czarne jeansy do tego biała bluzka z jakimś fajnym nadrukiem a na to zarzucona bluza w neonowym, żółtym kolorze. Włosy wysuszyła i związała w koński ogon, Na koniec szybko umyła zęby. Po wyjściu z łazienki ujrzała już w salonie wysoką, szczupłą kobietę witającą się z jej matką. Wszyscy w tym domu bardzo dobrze ją znali. Była już praktycznie jak członek rodziny. A przynajmniej była najlepszą przyjaciółką pani Moniki. Nazywa się Zuzannna Nowak. W tym co robi jest naprawdę świetna. To jak potrafiła wszystko do siebie dobrać było naprawdę niewiarygodne.
- Dzień dobry. Miło cię znów u nas widzieć.
- Dzień dobry. Mi również jest miło. Cieszę się, że ponownie mogę wam w czymś pomóc. - odpowiedziała ciepłym głosem kobieta. - Ten dom jest naprawdę cudowny. Jednak dobrze dobrałyśmy ten nowoczesny styl. To mieszkanie nawet przy swoim prostym wyposażeniu po połączeniu ze sobą wszystkiego zapiera dech w piersiach. A więc... za co się dzisiaj bierzemy? - zwróciła się do matki Leny projektantka.
- Myślałyśmy nad zmianą wystroju w pokoju Leny. Wiesz... Mówiłam już ci o tym. Chcemy adoptować dziewczynę, która jest nam naprawdę bliska,
- Dobrze, więc bierzmy się do pracy.
Wszystkie trzy weszły do pokoju i zaczęły się rozglądać. Pokój był duży, ale to jedyny pokój, który nie był od dawna ruszany. Lena za bardzo się do niego przywiązała. Po długiej naradzie, bo trwającej prawie dwie godziny kobiety ustaliły, że pokój będzie szaro - różowy. Wszystkie ściany będą pomalowane na szaro. Meble zaś będą specjalnie modulowane dla potrzeb dwóch dziewczyn. Ich kolor będzie biały jednak pojedyncze drzwiczki będą w kolorze różowym. Pod oknem stanie szara sofa z różowymi poduszkami. Pod ścianą na końcu pokoju, który był podłużny będą stały dwa pojedyncze łóżka. Na przeciw sofy na ścianie także pojawi się telewizor, kilka obrazów i dwie wiszące doniczki. Po przeciwnej od łóżek części pokoju będą stały dwa biurka. Wszystko zostanie zwieńczone jakimiś słodkimi dekoracjami.
- Będzie idealnie! - wykrzyknęła Lena słysząc to wszystko co opowiada pani Zuzanna.
- Świetnie. Za dwa dni będę tu z ekipą i wszystkim się zajmiemy.
Jak powiedziała tak też się stało. We wtorek wieczorem wszystko było gotowe i Lena mogła się tam już na dobre umiejscowić. Wszyscy tylko czekali na przybycie Anastazji.
Państwo Dąbrowscy dość szybko przeszli przez proces adopcji i niedługo później mogli zabrać do siebie Ant.
- Jak ci się podoba? - powiedziała z entuzjazmem w głosie Lena, kiedy tylko Anastazja weszła do jej pokoju.
- Łaaaaa.... czy to na pewno twój pokój? - odpowiedziała pytaniem ze słyszalnym zdziwieniem.
- Nie mój. Nasz pokój. Od teraz jesteś moją siostrą. - powiedziała i uśmiechnęła się miło.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że będę mogła z tobą mieszkać,
- Ja też.
Po tych słowach dziewczyny przytuliły się.
- Dziewczynki kolacja! - zawołała mama Leny.
Na kolacji wyjątkowo zebrała się cała rodzina. Pani Monika była bardzo zdenerwowana, bo właśnie dzisiaj miała wręczyć kopertę Anastazji i wytłumaczyć jej wszystko. Po zjedzeniu i pozmywaniu wszyscy zostali przy stole co bardzo zdziwiło Ant.
- Anastazjo... my... my mamy ci coś ważnego do powiedzenia. - odezwał się tata Leny. - To bardzo ważne. Mieliśmy poczekać z tym do twoich 18. urodzin, ale uznaliśmy, że skoro z nami mieszkasz lepiej byłoby, gdybyś wiedziała teraz.
- Co... co się stało? - zapytała zdziwiona i przerażona Ant.
Pani Monika wzięła głęboki oddech i położyła na stole kopertę oraz kilka zdjęć.
- Ja i twoja mama byłyśmy siostrami.
- Co?!
- Poczekaj... daj mi dokończyć. - mama Leny mówiła z ogromnym drżeniem w głosie. - Kiedyś pokłóciłyśmy się przez to, że ostrzegałam ją przed twoim ojcem...
- Słusznie. - wtrąciła szybko i cicho Anastazja. Najwidoczniej nikt tego nie usłyszał.
- Na bardzo długo straciłyśmy kontakt. Tą kopertę wręczyła mi w szpitalu zaraz po twoim urodzeniu, kiedy już wiedziała, że nie ma dla niej szans na przeżycie. Leży u nas już prawie 17 lat. Powinnaś to przeczytać.
Anastazja szybko zabrała kopertę i zdjęcia i szybko pobiegła do swojego nowego pokoju. Drżącymi dłońmi otworzyła kopertę. zawierała ona list, kolejne kilka zdjęć i pamiętnik mamy Ant, który był dość obszerny. Zaczęła od przeczytania listu. Nagle zamarła już po pierwszych słowach jakie tam ujrzała...
Wspaniały <3
OdpowiedzUsuńCzekam nn :)